Historia pewnego zdjęcia – podróż do Indii

Historia pewnego zdjęcia – podróż do Indii

Historia pewnego zdjęcia, czyli dlaczego fotografuję ludzi o 7 rano nad rzeką Ganges w Varanashi.

Prawdopodobnie nie ma miejsca które nie byłoby sfotografowane w tym magicznym mieście, a przede wszystkim – nad rzeką Ganges.

Tysiące turystów, którzy odwiedzają święte miasto Hindusów każdego roku, każdego miesiąca, każdego dnia… o każdej godzinie.

Turyści z całego świata przyjeżdżają do Varanashi w poszukiwaniu mistycznych przeżyć, zdjęć Sadhu czy niezapomnianej przejażdżki łodzią po Gangesie.

Fotografowie szukają zdjęć, które staną się kolejnym World Press Photo, a jeśli nie, to przynajmniej wygrają lokalny konkurs w najbliższym Centrum Kultury.

Jednak… Co za rozczarowanie! Gdy opublikujesz swoje nowe wspaniałe zdjęcie z Indii na Instagramie, zobaczysz, że pod hashtagiem #sadhu znajduje się już 142 000 zdjęć podobnych do Twojego. Cóż… nie jesteś oryginalny. Musisz się jakoś z tym pogodzić!

W tak połączonym świecie, w którym podróż samolotem do innego kraju może być tańsza niż podróż pociągiem do sąsiedniego miasta, a każdy może zostać blogerem podróżniczym, coraz trudniej jest być oryginalnym i pokazać świat i miejsca których byś już gdzieś nie widział. Często dobre zdjęcie jest efektem kilkudniowego szukania, długiego oczekiwania na właściwy moment oraz świetnej kompozycji, która dokładnie odda to co chcesz przekazać.

Tego wynikiem jest właśnie to zdjęcie na Gangesem w Indiach które widzisz poniżej.

Zapytasz, dlaczego właśnie to zdjęcie? Ponieważ pokazuje człowieczeństwo i życie bez upiększeń.

Pewnie część osób powiedziałaby, że pokazuje śmierć. Szorty w paski, ułożenie ciała, ekstremalna szczupłość… kości. Jak bardzo to zdjęcie przypomina tysiące innych zdjęć, które tyle razy widzieliśmy z obozów koncentracyjnych. Z Auschwitz.

Jednak moim zamysłem nie było wracanie pamięcią do II Wojny Światowej.

Zrobiłam to zdjęcie o 7 rano nad Gangesem, ponieważ chciałam pokazać poranny rytuał wielu Hindusów.

Hindusi wierzą, że kąpiel w rzece Ganges powoduje odpuszczenie grzechów. Pielgrzymi wsypują prochy swoich zmarłych do Gangesu, ponieważ ich zdaniem przybliża ich to mokszy tzn stanu zbawienia, ostatecznego wyjścia poza krąg samsary i tym samym zaprzestania przyjmowania kolejnych wcieleń po śmierci.

Każdego dnia ludzie przychodzą nad Ganges, aby się wykąpać, odprawić ceremonię dla Boga Shivy lub pomodlić się.

Będąc tam miałam wrażenie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym, osobistym, wręcz intymnym. Miałam wrażenie, że nie powinno mnie tam być, nie powinnam uczestniczyć w niczym tak ważnym jak osobista modlitwa.

Jednak… byłam. I fotografowałam. I starałam się być tak dyskretna, jak to tylko możliwe, niezauważalna. Zeszłam po schodach tak wolno, jak tylko mogłam, aby zbliżyć się do tego, co chciałam uchwycić w kadrze.

Kiedy kąpiący się skinęli głowami, na znak, że zgadzają się z moją obecnością tam i że nie mają nic przeciwko temu aby zrobiła pare zdjęć, odetchnęłam z ulgą.

Nie lubię wchodzić w czyjeś życie z butami, ani „kraść jego duszy” po to by zamykać ją w małym plastikowym pudełku, jakim jest aparat.

Fotografowie, zwłaszcza osoby zajmujące się fotografią dokumentalną, mają potrzebę fotografowania tego, co kruche i ulotne.

Konieczność zamknięcia chwili w kadrze. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że fotografowanie intymnych i osobistych chwil pozwala nam przez chwilę być częścią czegoś prawdziwego. Coś większego niż my sami.

W świecie mediów społecznościowych, Instagrama, pokazującego gołe tyłki i sztuczne piersi, nie mamy wielu okazji, by przekonać się, kim naprawdę jesteśmy. W „społeczeństwie konsumpcyjnym” można nawet udawać szczęście.

Są jednak miejsca, sytuacje i momenty, w których możesz być sobą. Bez zbędnych masek, które zakładamy na co dzień.

Dla mnie był to jeden z takich momentów… oglądanie Hindusów kąpiących się w Gangesie o 7 rano w Varanashi.

Mimo zimnej, brudnej wody oni tam byli. Oddawanie czci swoim bogom… zmywanie grzechów. Właśnie tak. Bez Instagrama, bez Facebooka, bez selfie.

I ja tam byłam. Doświadczając życia w Benares.

Autorką tekstu jest Aleksandra Dynaś, którą możecie śledzić na Instagramie, do czego serdecznie zachęcamy.

Najnowsze wpisy:

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *