Rabka Zdrój – pół żartem pół serio

Rabka Zdrój – pół żartem pół serio

Jak wskazuje tytuł, poniższy tekst proszę traktować pół żartem, pół serio :).

Zamiast szykować się do kolejnego wyjazdu, znowu piszę :D, ale muszę korzystać, w końcu nie często mnie natchniewa :D. Ryanair chciał zrujnować mój urlop, ale nie udało mu się :D. Oj nie dobry Ryanair, nie dobry :).

Początkowy plan urlopowy w Polsce wyglądał następująco: 

  • Bydgoszcz
  • Bieszczady
  • Dom – Suwalszczyzna

Ale, że mój lot anulowano i musiałem dostać się do Polski samochodem urlop wyglądał tak:

  • Rabka Zdrój
  • Bukowina Tatrzańska
  • Słowacja
  • Dom

Nie lubię nie zaplanowanych niespodzianek i wolę trzymać się ułożonego planu, ale ostatecznie wyszło wcale nie najgorzej.

Miałem sporo wsparcia ze strony znajomych przy załatwianiu transportu oraz ogarnianiu noclegów. Dobrze, że wokół siebie mam takie osoby :).

Rabka Zdrój

Zatrzymałem się u znajomych z Suwałk, którzy zaproponowali darmowy nocleg; mieli oni do dyspozycji dom wynajęty przez swoją firmę – głupio było nie wykorzystać takiej okazji. Wcale nie miało mnie tam być, ale jak już się sypie to improwizujemy na całego :).

Jest taki staropolski zwyczaj witania gości chlebem i solą. W Rabce witają inaczej; przywitano mnie wódką; też nie najgorzej :). Po 30 godzinach w samochodzie nie potrzebowałem wiele. Nie jestem już takim wojownikiem jak kiedyś :).

Z rana było słabo, na szczęście zatrzymałem się w uzdrowisku. Więc „szybciutko” poszedłem pod tężnie solankową, żeby nawdychać się zdrowego powietrza. Nic to nie dało, ale spacer był :).

Na kaca najlepsza praca

Nie wiem kto to wymyślił, ale powinien zostać ukarany.

Podróżując teoretycznie jestem na urlopie, ale ostatnio coraz częściej stwierdzam, że prowadzenie bloga podróżniczego to ciągła praca. Chcę robić coraz lepsze materiały i mam nadzieję, że widać różnicę :). Widać, prawda?

Na szczęście nie robię tego z przymusu i pod niczyje dyktando – robię to zarówno dla siebie jak i dla Was. Nie jest to nieprzyjemne jak etat, ale czasami muszę pomyśleć – fakt myślenie nie jest moja mocną stroną i nie zdarza się to często, ale czasami się przytrafi :).

Dzień nie należał do najlepiej przepracowanych. Nie chciało mi się chodzić, nie dlatego, że z nieba lał się żar, nie dlatego że miałem kaca. Zwyczajnie poza uzdrowiskiem w Rabce Zdrój nie było specjalnie co fotografować i nie było nic do nagrywania.

Wiec usiadłem sobie i zjadłem obiad w Kawiarni Zdrojowej (jest to też restauracja); utęskniony schabowy, ziemniaki i surówka. W Anglii mam wszystko: mięso, ziemniaki i warzywa, ale uwierzcie mi, człowiek tęskni się za polskim schabowym. Polskie dania w Polsce smakują znacznie lepiej. Moim zdaniem sama świadomość, że jest się w swoim kraju poprawia smak :).

Dobrze, że Polska dodała schabowemu smaku bo jedzenie w restauracji było jako tako, za to obsługa nie była nawet „jako”. Bardzo słaba i nieprzyjemna. Arek wyszedł do ludzi i zapomniał, że Ci mogą być źli i niemili. Nie polecam tej restauracji/kawiarni.

Turbacz

Ok, w Rabce Zdrój nie ma za dużo, ale w okolicznych górkach jest już gdzie pochodzić. Sporo szlaków, schronisk PTTK, las i świeże powietrze. No i pogoda jak złoto.

Turbacz ma wysokość 1310 m n.p.m. Niby nie dużo, ale żadnej góry nie należy lekceważyć. Już kilka gór dało mi po dupie, że nawet do najniższym mam respekt.

Wyszedłem, zrobiłem zdjęcia i jako bonus uszkodziłem nogę. Nie wywróciłem się, nie poślizgnąłem się. Po prostu w pewnym momencie zaczęła mnie boleć lewa stopa. Z każdym kilometrem było coraz gorzej. Pod koniec kuśtykałem i ledwo dotoczyłem się do Maciejowej (nazwa mojego lokum).

Widoki na szczycie nie za specjalny, ale spacer w lesie bardzo przyjemny – pomijając ból.

Po powrocie zacząłem zastanawiać się, co spotka mnie w następnych dniach. Najpierw odwołany lot, później obolała stopa, a to dopiero drugi dzień urlopu. Powiem Wam, że bałem się co przyniesie jutro.

Kolejny dzień był jeszcze lepszy :D. Stopa spuchła i posiniała tak, że ledwo chodziłem. Miałem nadzieje, że chociaż zażyję kąpieli słonecznej, ale dobrze, że od rana do wieczora padał ulewny deszcz i waliły pioruny, więc nie spaliłem się na raka.

Popołudniu zostałem uratowany; przyjechały po mnie znajome i zabrały do Białki Tatrzańskiej. W drodze na szczęście obyło się bez przygód.

Szklanka do połowy pełna. Grunt to pozytywne nastawienie :)!

Zapraszam do innych wpisów:

13 Comments

    • Arek

      Wylądowałem całkiem, całkiem :). Choć jedna łapa nie wytrzymała lądowania.

        • Arek

          Śródstopie chyba było nadwyrężone – nie byłem u lekarza wiec nie wiem na pewno. Podczas tamtego urlopu nie mogłem sobie za bardzo pochodzić. Na chwilę obecną jest ok.

          • Arek

            Niestety czasami doskwiera.

  1. Widać widać:)))))) Bardzo uporządkowane wyprawy:), perfekcyjno-praktyczna relacja i rozkoszna myśl przewodnia prowadzącego- Trzeba iść:)))) Bardzo udane wycieczki i spacerki z naturą:) Nasze góry i lasy są piękne:) Dzięki za fajne widoczki:) Pozdrawiam i czekam na cd

    • Arek

      Nie ma za co, przyjemność leży po mojej stronie :).
      Agata już nie przesadzaj z tymi komplementami, aż tak dobrze nie jest 🙂 – jeszcze sporo pracy przed mną.
      Do przodu trzeba iść cały czas; przejdę góry, przejdę lasy :). Oczywiście piękne góry i piękne lasy :).
      Cd już wkrótce ;).

      • To ta nasza polska przywara niemożność dowartościowania się;) Praca nad sobą jest nieustanna, mądrego człowieka nigdy nie zmęczy:) Ważne by robić co się kocha:) Włożyć w to serce i umiec sie podzielić”) Spacery, szczególnie zimowe w lasach Kanady- bajka.. Dzisiaj sikory jadły nam z dłoni:)))))))

        • Arek

          Nie o to chodzi :). Nie jestem idealny, ale nie mam też kompleksów i znam swoją wartość :). Wiem, że brakuje mi jeszcze pewnych umiejętności i dlatego uważam, że materiał może być jeszcze lepszy i blog może wyglądać lepiej.
          Uczę się nieustannie – przez ostatnie kilka lat miałem niezłą szkołę :). Jest duży progres na każdej płaszczyźnie :).

          Marzą mi się Kanadyjskie lasy jesienią :). Mnie nikt nie chcę jeść z ręki, ale dobrze, że ja też nikomu z niej nie jem :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *